Patrycja Waszczuk, podejrzewana o oszukiwanie i wspieranie się podczas gry programem komputerowym szachistka z Międzyrzecza Podlaskiego, odwołała się od kary dwuletniej dyskwalifikacji.

Ta sprawa elektryzuje w ostatnich tygodniach środowisko szachowe w Polsce, które dyskutuje nie tylko o sensacyjnej wygranej Jana-Krzysztofa Dudy z Magnusem Carlsenem, ale także o dużo mniej przyjemnych kwestiach. Taką jest afera z Patrycją Waszczuk w roli głównej, uczestniczką ostatnich mistrzostw Polski kobiet.

Zgodnie z komputerem

17-letnia zawodniczka już podczas tego turnieju, efektownie opakowanego medialnie i transmitowanego w Internecie przez Polski Związek Szachowy, uchodziła z jednej strony za rewelację, pokonując m.in. faworytkę do tytułu Klaudię Kulon, a z drugiej strony – budziła wątpliwości częstym wychodzeniem do toalety czy wykonywaniem mało oczywistych dla człowieka posunięć, zgodnych z linią komputerowego silnika, z których mętnie tłumaczyła się potem w internetowym studio prowadzonym przez arcymistrza Zbigniewa Paklezę. Już od dłuższego czasu podejrzewano ją, że korzysta z niedozwolonego komputerowego wsparcia. „Wpadła” na kolejnym turnieju, festiwalu w Ustroniu, wskutek prowokacji innej z zawodniczek, Katarzyny Dwilewicz, która miała nakryć ją w toalecie na tym, jak na ekranie telefonu analizuje aktualnie rozgrywaną partię.

Dwa lata bez szachów

Organizatorzy turnieju w Ustroniu oświadczyli: „W dniu 16.08.2020 podczas IV rundy Międzynarodowego Festiwalu Szachów w Ustroniu Łączą Pokolenia, decyzją sędziego głównego IA Michała Wejsiga z dalszej gry wykluczona została jedna z zawodniczek z grupy A. Wynik jej partii w tej rundzie został zweryfikowany z remisu na przegraną. W związku ze złamaniem przez zawodniczkę przepisów gry, w dniu 17.08.2020r. dokumentacja tego zdarzenia została przesłana do dalszego rozpatrzenia w odpowiednich organach Polskiego Związku Szachowego”. Tydzień później PZSzach opublikował uchwałę Komisji Wyróżnień i Dyscypliny PZSzach „o nałożeniu kary dyscyplinarnej na zawodniczkę Patrycję W”. Zdyskwalifikowano ją na 2 lata.

Naoczni świadkowie

Wyliczono m.in., że powiedziała nieprawdę sędziom odnośnie posiadanych urządzeń elektronicznych, używała telefonu w toalecie, przyznała, że posiada drugi telefon, odmówiła okazania torebki, usiłowała ukryć telefon na sali gry, używała telefonu podczas innych rozgrywek. „Analiza posunięć Obwinionej wskazują na działanie programu komputerowego, co potwierdzają zeznania Trenera Kadry Narodowej Kobiet” – dodano ponadto. Wszystkie te zarzuty opierały się na zeznaniach naocznych świadków.

Pójdą nawet do PKOl

Patrycja Waszczuk nie przyznaje się do winy. Jej ojciec Mariusz oraz obrońca Paweł Dziubiński zaskarżyli wyrok Komisji Wyróżnień i Dyscypliny PZSzach, podkreślając, że jest on nieprawomocny, a postępowanie dalej trwa. Zarzucają związkowi, że nie mieli wglądu do akt sprawy, otrzymując jedynie pisma z informacjami o wszczęciu postępowania i podjęciu uchwały dyskwalifikującej zawodniczkę. Żalą się też, że PZSzach wyłączył jawność tej sprawy, tłumacząc się… pandemią. Marcin Waszczuk podkreśla, że nie można opierać się i podejmować wyroku na podstawie poszlak i „słowo przeciwko słowu”, a nie twardych dowodach.

Sprawę ma ponownie rozpatrzyć zarząd PZSzach. Obóz oskarżonej już zapowiada, że jeśli odwołanie zostanie odrzucone, będą dochodzić swych praw w Trybunale Arbitrażowym przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Obrońca szachistki, Paweł Dziubiński, przed laty uniewinnił w bardzo podobnej sprawie mistrza krajowego Krzysztofa Ejsmonta, który jednak po wszystkim do poważnych szachów już nie wrócił.