Jan-Krzysztof Duda jako pierwszy polski szachista w historii zakwalifikował się do turnieju pretendentów, którzy walczyć będą o miejsce w finale mistrzostw świata. Ten sukces zapewnił sobie dzięki wygranej z norweską supergwiazdą królewskiej gry Magnusem Carlsenem.

Magnus Carlsen to ikona szachów i postać, dzięki której dyscyplina ta zyskała na popularności na całym świecie, a w jego ojczyźnie transmisje z turniejów oglądane są namiętnie niczym skoki narciarskie w polskich domach w czasach Adama Małysza. Jak tak jednak dalej pójdzie, zdetronizować go może Jan-Krzysztof Duda, bo ma na Carlsena sposób i kolejny raz to udowodnił.

Duda wygrał z Carlsenem w drugiej dogrywce

Polak pokonał Norwega w półfinale Pucharu Świata, rozgrywanego na przełomie lipca i sierpnia w rosyjskim Soczi. Turniej – jak sama nazwa wskazuje – odbywał się w formule pucharowej, a przegrywający odpadał. Los zetknął Dudę z Carlsenem w półfinale. Pierwszą partię, czarnymi, szachista GKS-u Katowice szybko zremisował, uzyskując przewagę koloru. W rewanżu, białymi, miał inicjatywę, atakował, interesowała go wygrana, ale znów skończyło się remisem. Zgodnie z regulaminem, zwycięzcę wyłoniła dopiero dogrywka, toczona już w dużo szybszym tempie. Duda najpierw grał białymi i znów padł remis. Ale… do czterech razy sztuka. Drugą partię dogrywki, czarnymi, Polak rozstrzygnął już na swoją korzyść.

– To absolutnie coś niesamowitego. Nigdy bym się tego nie spodziewał, że tak daleko zajdę. To prawie jak sen. Od początku moim celem był awans do Turnieju Kandydatów i zrealizowałem go – stwierdził 23-latek z Wieliczki po zwycięstwie z Carlsenem. Dało ono awans do finału Pucharu Świata, a finaliści uzyskiwali miejsce w przyszłorocznym Turnieju Pretendentów. Wyłoni on szachistę, który zagra z Carlsenem o tytuł mistrza świata.

Polak zarobił 110 tysięcy dolarów

Duda pokonał „Mozarta szachów” czy najlepszego zawodnika w historii tej dyscypliny – jak zwykło się mówić o 30-letnim Carlsenie – pierwszy raz w boju o taką stawkę, ale nie pierwszy raz w ogóle. W listopadzie ub. roku – w Pucharze Norwegii toczonym w Stavanger – przerwał jego fantastyczną, trwającą 2 lata serię 125 partii klasycznych bez porażki. To było zwycięstwo prestiżowe, jak każde z Magnusem Carlsenem, ale to sierpniowe przyniosło wymierne owoce. Duda poszedł za ciosem, w finale pokonał najlepszego Rosjanina Siergieja Karjakina, dzięki czemu triumfował w Pucharze Świata, w którym udział wzięło ponad 200 szachistów. Szachista z Wieliczki zarobił przy okazji 110 tysięcy dolarów.

Dzięki limuzynie Carlsena uniknął spóźnienia

Cenniejsze od pieniędzy jest to, że jako pierwszy Polak w dziejach znalazł się w Turnieju Kandydatów i ma szansę powalczyć o mistrzostwo świata. Dlatego wygrana z Carlsenem w półfinale w Soczi może być tylko symbolicznym początkiem nowego etapu. Jeszcze piękniejszego dla Dudy.

I na koniec anegdota, obrazująca, jakim szacunkiem darzą się Polak i Norweg. W ćwierćfinale Pucharu Świata Duda mierzył się z Viditem Santosh Gujrathi z Indii. Zmierzając z hotelu na partię… spóźnił się na autobus. Było ryzyko, że nie zdąży. Swoją limuzyną podwiózł go nie kto inny, jak Magnus Carlsen.